Zapraszam Cię na cykl krótkich opowiadań z moimi lękami w roli głównej. Przedstawiam Ci ich, jako dwóch nietypowych chłopców.. W moim wyobrażeniu poznaję ich i próbuję oswoić, a pomaga mi w tym moja dusza.
Opowiadania, historyjki, bajki trafiają prosto do naszego serca. "Omijają" umysł, zanim ten zdąży powiedzieć, że to wszystko bzdura...
Wydarzyło się to pewnego zimowego poranka. Kompletnie nie miałam ochoty wstać z łóżka. Wielkim wyczynem było podniesienie się i zaparzenie herbaty. Wielkim wyczynem było zmotywowanie się do czegokolwiek. Dzień nie zapowiadał się szczególnie ciekawie. Znów będzie analiza, próba zrozumienia, próba zharmonizowania totalnie rozedrganego ciała, próba zharmonizowania totalnie rozchwianej rzeczywistości i czekanie, ciągłe czekanie na nieuniknione..
Puk puk.
Puk puk.
Puk puk.
Podchodzę zdumiona do drzwi. Nikogo nie oczekiwałam. Wyglądam przez wizjer. Jeszcze większe zdziwienie. Po drugiej stronie widzę dwóch chłopców. Mają około pięciu, sześciu lat. Ciężko ocenić, ponieważ są dość umorusani i wyglądają, jakby nie pochodzili z obecnych czasów. Poza tym nadal przyglądam się im przez lufcik.. Postanowiłam, więc otworzyć. Pewnie są biedni i zbierają pieniądze, albo trochę jedzenia..
- Zgubiliście się chłopcy? - pytam. Po uchyleniu drzwi wyglądają jeszcze biedniej, skromniej i kompletnie nierealnie. Jakby przybyli sprzed, co najmniej dwudziestu lat.
- Nie, do Ciebie przybywamy - powiedział jeden z nich. Na oko, nie co starszy i troszkę odważniejszy.
- Jak to do mnie? A kim jesteście? Gdzie jest Wasza mamusia? - zapytałam zaniepokojona.
- Jesteśmy bez mamusi. Będziemy mieszkać tu, z Panią - odpowiedział drugi. Zdecydowanie mniej pewny siebie. Raczej na siłę przyciągnięty przez swojego "brata".
- Nic z tego nie rozumiem. Kim jesteście?
- Ja jestem Edzio - powiedział ten młodszy - Czy dostanę lody? - dodał i po chwili posmutniał.
- Markus - rzucił odważniejszy.
Patrzyłam na nich w osłupieniu dobrych kilka minut. Co tu się właśnie wydarza? Wstałam z kompletnym leniem, przygnębiona, a teraz mam dwóch „gości” w postaci małych chłopców, którzy wyglądają, jak wytwór mojej wyobraźni i twierdzą, że zamieszkają razem ze mną. Pogłaskałam jednego i drugiego po głowie, aby sprawdzić czy są prawdziwi.
- Ja chyba śnię - powiedziałam nieświadomie.
- Nie, nie śpisz. Wpuścisz nas? - powiedział Markus, po czym po prostu wszedł do środka i pociągnął za sobą tego młodszego.
Edzio rozglądał się przestraszony po moim mieszkaniu. Oczy latały mu na wszystkie strony, a on zaciskał piąstki, jakby się szykował na najgorsze. Utkwił wzrok w moim pieskowym misiu z dzieciństwa.
- To Kajtuś! Pamiętam go! Dostałaś go od mamusi, jak byłaś taaka malutka! To Twój ukochany miś! - wykrzyknął radośnie i wyciągnął po niego rączkę.
Jak to możliwe, że znał tą historię?! Mało tego, wydawało się, że pamięta ją lepiej ode mnie.
Edzio usiadł z Kajtkiem przy stole i dalej rozglądał się niepewnie. Widziałam łzy w jego oczach. Przyniosłam mu lody, skoro już o nich wspomniał to i ja nabrałam na nie ochoty - super, że przed śniadaniem... Trudno, tego dnia do normalnych i tak zaliczyć nie można.
"Co ja mam z Wami zrobić?" Myślę. Kim jesteście? Skąd mnie znacie? Przerażają mnie, jednocześnie fascynując, a to uczucie szalenie intrygujące..
Edward, jak to później zwykłam go nazywać, co chwila pytał czy dobrze siedzi, czy dobrze trzyma łyżeczkę, czy ładnie zjadł, czy jak będzie grzeczny, to dostanie więcej orzeszków do lodów, czy ładnie namalował obrazek, czy wystarczająco się starał? Było mi go potwornie żal, choć momentami mnie wkurzał. Jak może być taką ciamajdą? Wciąż pyta czy to, co robi, robi dobrze! Nawet Markus momentami przewraca oczami. Można oszaleć, ale gdy widzę jego zaszklone oczka, mięknie mi serce..
Pomału zaczynałam rozumieć co tu się dzieje.. Rozumiem, kim jest Edzio i co chce mi przekazać. Wiem, skąd się wziął. Wiem, że czuje się niekochany. Uwierzył, że nie zasługuje nawet na kubek lodów. Chłopiec bał się wielu rzeczy, ale najbardziej, że jest wybrakowany, niepełny, niekompletny. Uwierzył, że nosi w sobie Wielkie Nic i to Nic wypełnia jego wnętrze wraz z powierzchnią jaką zajmuje. Uwierzył, że jest niewidoczny, niewidzialny, nieusłyszany. Momentami sama nie zauważam, jak się pojawia koło mnie, jakby faktycznie zakradł się nie naruszając przestrzeni wokół, jakby nawet nie zadrgało powietrze, jakby cały Wszechświat nie wiedział o istnieniu chłopca.. Starał się zajmować jak najmniej miejsca, wcisnąć w kąt z ciastkiem w łapce. Taksuje mnie przerażonymi oczami, spodziewając się ataku, za to Nic.
Nie pamiętam momentu, w którym mógłby od kogokolwiek usłyszeć coś, co tak wpłynęło na jego osobowość. Myślę, że po prostu uwierzył w swoją gorszość w chwili, gdy dowiedział się o odejściu taty. Niebo było dla niego magicznym miejscem. Lepszym miejscem. Lepszym od tego, w którym on pozostał. Skoro Niebo było lepsze, a musiało takie być, jeżeli tata się do niego wybrał, to sam Edzio był gorszy. Tata do Nieba wybrał się bez niego, bo Edzio na Niebo nie zasłużył. Tata się Edzia wstydził i go nie kochał, inaczej zabrałby go ze sobą.
Moim zadaniem jest pokazać mu, że to kłamstwo, wymysł, iluzja. Pokochać go, tak jak on tego potrzebuje. Konieczność ta rodzi się indywidualnie do każdego z chłopców...
Namaste
ciąg dalszy już wkrótce...
Dziękuję, że czytasz
Lov lov
Inu
Każda z historii Markusa i Edwarda, jest całkowicie i totalnie wymyśloną, wyssaną z palca prawdą.
Każda z historii Markusa i Edwarda, jest najprawdziwszym, opartym na faktach, autentycznym kłamstwem.
Interpretuj dowolnie.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zabronione jest kopiowanie, tłumaczenie czy modyfikacja jakiejkolwiek części strony, w jakiejkolwiek formie i jakimikolwiek środkami, bez zezwolenia na piśmie autora. Udostępnianie treści możliwe tylko poprzez link, który przekieruje odbiorcę na adres strony autora.
Copyright © Esencja Mnie 2019 - 2024 | Polityka Prywatności